O dwóch milionach, telefonie zaufania i... butelce Sprite'a


 No i widzicie? Przez to wszystko, co w ciągu ostatnich tygodni przechodziłam (uwaga, dobra wiadomość, Patiś do tej pory nie miał ataku! To działa! :) przeoczyłam moment, gdy mój blog odwiedziła dwumilionowa osoba. Milion - pamiętam - wyłapałam, zrobiłam print screena i wrzuciłam na blog, a drugiego już nie. :( Właściwie nie powinnam być z tego powodu smutna, bo 2 000 000 wyświetleń w... cztery lata? Mniej więcej tyle istnieje mój blog, to genialna liczba, ale postanowiłam upolować te 2 mln a zamiast tego upolowałam anemię. Przynajmniej coś upolowałam... ;D

Upolowałam coś jeszcze, co wcale nie było takie łatwe do znalezienia, gdy była mi w środku nocy potrzebna rozmowa - z kimkolwiek, kto po prostu by mnie wysłuchał - całodobowy telefon zaufania. Pomyślicie: "a na co mogła się skarżyć w środku nocy Ta Michalak, dziecko szczęścia?". Skarżyć to ja się nie skarżyłam, ale gdy rozsypuje Ci się cały świat, zostajesz sama w pustym domu z chorym dzieckiem i patrzysz na nie od wieczora do rana, czy będzie miało atak, czy nie, naprawdę... to jest straszne. Przyjaciołom w nocy głowy zawracać nie będę (chociaż potem mnie ochrzaniają, że skoro oni mogą w nocy dzwonić do mnie i się wypłakiwać mi w rękaw, to znaczy w swój telefon, to ja również mogę, ale teraz każdy na noc wyłącza komórkę) więc w tę najgorszą chwilę, gdy po prostu musiałam z kimś pogadać przemogłam się i zadzwoniłam pod 116 123 (od dziś już zawsze będzie ten numer "wisiał" po lewej stronie na górze mojego bloga, może kiedyś któraś z Was będzie na dnie rozpaczy i wtedy nie będzie musiała go szukać po necie, trafiając na wszystko, tylko nie na ten numer). Ostrzegam, że na połączenie czeka się bardzo długo - ok. 20-30 minut (gdybym była desperatką na moście albo dachu to chyba bym nie doczekała) - ale warto, bo ta rozmowa z subtelną, nienamolną młodą kobietą po drugiej stronie naprawdę przyniosła mi ukojenie. Muszę tylko gdzieś do kogoś napisać, żeby przeznaczyli więcej etatów dla takich ludzi, bo skoro się tak długo czeka, to znaczy, że są potrzebni. I ktoś może nie doczekać...

Teraz to co lubicie, czyli zdjęcia Patisia, który (już mam nadzieję, że zupełnie zdrowy i szczęśliwy) wypoczywa nad polskim morzem, tym samym, które nie odpowiadało pewnej celebrytce. ;) Ja wprawdzie jogi na tarasie ekskluzywnego hotelu nie ćwiczę, a ryb nie jadam, za to morze - pod każdą postacią oraz szerokością i długością geograficzną uwielbiam. Patiś też. 


A Wy dokąd najczęściej wyjeżdżacie? Polska? Zagranica? Góry, morze, agroturystyka? Jeśli chcecie, możecie pod tym postem polecać fajne miejsca, podawać adresy i linki. Może kto inny - np. ja - skorzysta.

Na koniec będzie nieco ostro, bo mam dosyć milczenia i poprawności politycznej. Pamiętacie, jaki wpis umieściłam, gdy moje koleżanki po piórze zapraszały serdecznie "uchodźców" i pochylały nad ich niedolą? (Nota bene ciekawe, czy któraś z nich oddała pokój w swojej willi choć jednemu z nich...). Ja upomniałam się o Polaków, osieroconych przez Ojczyznę na dawnych Kresach, na Ukrainie, w Rosji, na Białorusi. Wiem z pierwszej ręki, jaka tam u naszych rodaków panuje bieda, bo mój syn wiózł w ramach akcji Świąteczna Paczka podarunki bodajże na Białoruś. Repatriantów od tamtej pory sprowadzono do Polski chyba 20-tu (czy dwadzieścia rodzin), natomiast "uchodźcy", którzy zalali Europę, bestialsko mordują. Żal mi niewinnych ludzi we Francji i Niemczech, rozjeżdżanych, rozstrzeliwanych, zarzynanych maczetami, ale nie będę więcej umieszczała postów na ten temat na fanpejdżu, bo akty terroru stają się tak nagminne, że się niedługo księga kondolencyjna z mojego fp zrobi.
Chcę jednak dowiedzieć się od kogoś kompetentnego - muszę tylko znaleźć taką osobę - jak reagować w sytuacji, gdy ktoś koło mnie zacznie strzelać, gdy gdzieś niedaleko usłyszę wybuch. Bo nie wiem jak Wy, ja nie mam pojęcia: paść na ziemię, leżeć i czekać? Uciekać? Chować się? Gdy więc ktoś mądry da mi kilka rad, jak zachować się w obliczu ataku terrorystycznego, podzielę się nimi z Wami. To że oni już są w Polsce, jest pewne, ale możecie spotkać się z takim bandziorem na każdym lotnisku, czy innym miejscu, na całym świecie. W Australii również. Dlatego trzeba wiedzieć, co robić, bo pamiętacie moje motto, moje powołanie: może kiedyś taki wpis uratuje choć jedną kobietę, jedno dziecko...

PS. Przypomniało mi się coś a propos terroryzmu... Po tym jak spadł do Morza Śródziemnego samolot lecący z Francji do Egiptu, zaostrzono kontrole na całym świecie, na wszystkich lotniskach. Mój bagaż podręczny prześwietlano cztery razy: dwa razy w Au i dwa razy w Doha, na lotnisku tranzytowym. I mało nie padłam, normalnie odebrało mi mowę, gdy już w Polsce, na lotnisku Okęcie, chciałam coś wyjąć z jeden z toreb, a tam... półlitrowa butelka Sprite'a, która spokojnie przyleciała sobie ze mną z Australii, mimo tych czterech kontroli.
No comments.
Gdyby ją znaleźli, to ja byłabym Pragnienie.