Sesja sukienkowa, czyli spełnienia marzeń!

To będzie historia, która smutno się zaczyna, a dobrze kończy. Niemal jak wszystkie historie, które Wam opowiadam. Otóż gdy wychodziłam za mąż - a było to na studiach - nie miałam pieniędzy na suknię ślubną. Kupiłam najtańszą, jaką mieli w salonie, po czym okazało się, że sprzedano mi ją jako nową, a była używana...
Przykre.
Sesji ślubnej też nie miałam - nie pamiętam już dlaczego. Pewnie nie stać nas było na profesjonalnego fotografa. Dopiero rok później mój kumpel pstryknął mi parę fotek w tej (taniej i używanej) sukni...
Przez resztę życia marzyłam, żeby było inaczej, ale przeszłości nie da się zmienić. Można ją jednak... odczarować. :)
Pewnego dnia - tłumacząc sobie, że robię to dla dobra powieści ("Niebieskich migdałów" tak nota bene), bo przecież każdy kaprys, czy sprawianie sobie przyjemności musimy jakoś usprawiedliwić - weszłam do salonu sukien ślubnych, opowiedziałam pani ekspedientce moją historię i... zaczęłam przymierzać... To było piękne... Tak, jak powinno być naście lat temu.
 Potem powstał pomysł "panny młodej po czterdziestce" dla pewnego magazynu mody ślubnej. Nie wiem, czy coś z tego wypali, ale chciałabym zaprezentować Wam kilka fotek z tej sesji. Wahałam się, bo widać niestety po mnie upływ czasu, na dwudziestkę, trzydziestkę, ani nawet czterdziestkę już nie wyglądam, ale... To kolejny dowód, że marzenia trzeba spełniać. Zawsze. Nawet, jeśli miałaś je naście lat temu, myślałaś, że szansa minęła bezpowrotnie i trzeba dać sobie z nimi spokój.
Dziewczyny, ile ja miałam radości, przymierzając te suknie... Potem poddając się rękom wizażystki (na którą nie mogłam sobie w dniu mojego ślubu pozwolić) i fryzjerki... A na końcu jadąc z niezrównaną Klaudią Rataj w plener na wymarzoną sesję...
Było pięknie, było magicznie, zdjęcia pozostały na pamiątkę. I tę właśnie pamiątkę dzisiaj Wam prezentuję (zdjęcia 1-2 nietknięte fotoszopem, przy 3,4,5 Klaudia majstrowała :).
Myślę, że będziecie zaskoczone. Niektóre z Was mogą być nawet zniesmaczone, że baba pod pięćdziesiątkę bawi się w sesje ślubne, ale pamiętacie motto wielu moich książek: spełniaj marzenia, rób, co chcesz, byle nie krzywdzić tym innych.
Czyli co, głęboki wdech i oglądacie?
Endżoj!
PS. Imaginujcie sobie, że zaproszono mnie na casting do "Salonu sukien ślubnych. Polska" (TLC), ale... na to już nie wystarczyło mi śmiałości... :)))