A na tapecie okładki... okładunie... okładeczki...

Jak wiecie oprócz pisania zajmuję się także projektowaniem okładek do moich książek, a że ostatnio nie mogłam za bardzo pisać, siedziałam w fotoszopie (to nowy rodzaj szopy).
Trzeba bowiem przygotować okładki do zbliżających się premier i wznowień, a trochę tego jest.
Ta do "Nie oddam dzieci!" jest prawie gotowa. Pomysł na nią miałam już dawno, teraz dopieszczę szczegóły. Tutaj załączam z mottem tej powieści, bo nie wszystkie z Was bywają na fanpejdżu...


Okładkę do następnej nowości też już raczej mam. :) Mi spodobała się ta zieloniutka. I opinia kilku z Was, że jest w klimatach "Poczekajki", a ja lubię "Poczekajkę" ;)


Potem będzie długo oczekiwane wydanie "Zachcianka" w nowej sukience. Jeszcze muszę je trochę dopieścić, ale myślę, że prezentować się będzie ślicznie.


Ale teraz mała zagwozdka. Pracujemy z Wydawcą nad nową okładką dla "Mistrza" i... wyznam szczerze, że jest mi trudno, bo jakoś mentalnie przywykłam do tej z tulipanem.
Mimo to chętnie ujrzałabym na okładce Raula...

Albo Sonię... ;)

Albo Raula z Sonią...


Ale Wydawca, nie wiem czemu, jest przeciw. :)))

Do Wielkiej Niespodzianki projekt okładki już jest, ale jeszcze Wam jej nie pokażę, bo wszystko by się wydało. ;)

Jak więc widzicie mimo, że piszę mniej, niż rok temu o tej porze, to na pewno się nie nudzę. W przerwach między okładkami przygotowuję trailer pewnej powieści (dawno nie byłam na planie filmowym ;) i scenariusz do niej. Gdy prace ruszą, dam Wam znać, bo może być ciekawie...

Okej, wracam do "Nie oddam dzieci!". Przede mną masakra na drodze (nie wiem, jak ja to przeżyję), a potem będzie już tylko gorzej... Róbcie zapasy chusteczek. Myślę, że nawet "Bezdomną" ta powieść pobije w ilości wylanych łez...

PS. Wiem, że w którymś z poprzednich wpisów zapowiadałam na wiosnę "Spełnienia marzeń", ale... jakoś wróciłam do serii z czarnym kotem. Ten mrok za oknem bardziej nastraja, by pisać coś wstrząsającego, zamiast pogodnej, romantycznej komedii.