"Wojna o Ferrin" - dlaczego jest moją "naj" i... witaj, "najmłodsza córeczko"!!!

Do wielu moich książek żywię sentyment - choćby taka "Poczekajka", którą debiutowałam i w której pokazałam skrawek mojego życia... Albo "Rok w Poziomce" i wspomnienia pierwszych lat właśnie w Poziomce, z Gapą, z Pepsi, bez prądu i z czajnikiem (moim własnym), który podkradałam robotnikom... "Bezdomna", która niesamowicie mnie wyczerpała emocjonalnie, ale którą uważam za ważną i potrzebną... "Sklepik z Niespodzianką", którym rozpoczęłam nowy rozdział w moim pisarskim życiu... "Ogród Kamili", którym wróciłam do siebie sprzed lat, takiej, jaką kiedyś byłam... "Mistrz", którym przełamałam samą siebie i samej sobie udowodniłam, że potrafię napisać wszystko (może oprócz horroru, choć kto wie?)...

Nie ukrywam jednak, że Kroniki Ferrinu należą do moich najulubieńszych, a już najbardziej niecierpliwie oczekiwałam na tom IV. Po pierwsze uważam, że okładka jest... the best.
Zdjęcie kobiety w białej rozwianej sukni jest niesamowite, przekonacie się o tym dopiero biorąc książkę do ręki, żadne foto nie odda klimatu i uroku tego zdjęcia. "Wojna" ma więc wspaniałą okładkę.

Jeżeli zaś chodzi o treść...
Kroniki pisałam, gdy przechodziłam życiowe piekło. Wszystkie emocje, które się we mnie kłębiły, przelewałam na kartki tej opowieści. Gdy już myślałam, że nie wytrzymam, że to koniec, siadałam do komputera i pisałam... pisałam... pisałam... Aż mogłam wstać i iść dalej.

Przez trzy tomy razem z moim bohaterkami po prostu poddawałam się losowi i tym, którzy mnie krzywdzą. Walczyłam, bo nie miałam innego wyjścia, ale była to walka o przetrwanie. Natomiast po ukończeniu tomu trzeciego stało się coś...
W życiu każdego, kto jest choć trochę wrażliwy, przychodzi chwila, która po prostu nas łamie. Coś pęka, trzaska i... po prostu mówimy DOŚĆ!!! I rzucamy się Losowi, albo krzywdzicielom do gardła.

I tak właśnie ze mną się stało.

"Wojna" jest więc zupełnie inna. Anaela powraca nie żeby po raz kolejny być zabaweczką w rękach Bogów, ale żeby pokazać, że ma wybór, będzie walczyć do upadłego dla nich i wbrew nim. Mam nadzieję, że taka Anaela się Wam spodoba... Ja czekałam na nią bardzo i jestem bardzo szczęśliwa, że się doczekałam.

Witaj na świecie, "najmłodsza"!!!