Vlogowania cz. II czyli o tym jak piszę...

Najpierw parę słów wprowadzenia: teledyski i trailery przenoszę do zakładki na górze strony, tam obok jest też zakładka Mój vlog, gdzie będą zebrane wszystkie filmiki. Możecie sobie tam komentarzować, jeśli macie chęć (ja z ogromną przyjemnością Wasze komentarze będę czytała, postaram się też odpowiadać, ale wiecie, jak to u mnie jest - żyję w zupełnie innej czasoprzestrzeni, nie jem, nie śpię, tylko piszę ;).

Co do filmiku nr 2 - nie jest tak łatwo nawijać do nieruchomego oka kamery, nawet mając  świadomość, że obejrzycie to Wy, moje Czytelniczki. Szczególnie, że gdy włączam kamerę mam jedynie mglisty zamysł tego, o czym będę opowiadała, ale żadnych streszczeń, planów, punktów, że o tekście na prompterze, który mogę po prostu przeczytać nie wspomnę. Jedna wielka improwizacja. Czasem myśl mi się urwie, czasem mówię nieskładnie i wybaczcie mi to, bo mówię zawsze z serca.

Nadal są to próby nagrywane amatorską kamerą i opracowywane w zwykłym programie windowsa, który lubi się zawieszać (dziękuję ci programie wmm), ale... (teraz o mnie można powiedzieć, że jestem głupia do potęgi) kupiłam program profesjonalny i... (Kasiuuuuu, rozpacz mnie ogarnia, gdy o tym myślę).... wyrzuciłam opakowanie, zostawiając sobie samą płytkę. Jak możecie się domyślić w opakowaniu był klucz licencyjny, bez którego program nie ruszył. Jak również możecie się domyślić paragon zakupu też wyrzuciłam, bo mam awersję do papierów i dokumentów wszelakich. (Boszsz... nie mam do siebie siły). W związku z tym muszę pracować na windows movie maker. I bardzo ci tak, Katarzyno M., dobrze. Męcz się, jak wyrzucasz pudełka z licencją.

Teraz, po przydługim wstępie zapraszam na...

Etykiety: