Od stycznia do grudnia, czyli działo się, oj działo...

Nim rozpocznę nowy rok wpisem o postanowieniach noworocznych (wierzę w nie święcie i co roku postanawiam), krótkie podsumowanie roku 2013.


Styczeń: przełamałam się i napisałam "Mistrza" - thriller erotyczny. Dodam, że wbrew moim obawom bardzo dobrze przez Was przyjęty. Zaskoczyłam Was, zaskoczyłam siebie. Teraz już nic nas nie zaskoczy, no nie?

Luty: premiera "Sklepiku z Niespodzianką. Lidki", a chwilę później ogromna radość i zaskoczenie: Lidzia otrzyma od Was tytuł "Najlepszej książki na wiosnę"!

Marzec: zima trzyma i będzie trzymać do końca kwietnia (tak było, pamiętacie?), sikorki pochłaniają dwudziesty kilogram ziaren słonecznika (dwudziesty w tym sezonie).

Kwiecień: nadal zima, już nie mogę wytrzymać, przygotowałam kawałek ogródka i zamówiłam pierwsze krzaczki róż. Będzie pięknie. Kiedyś.

Maj: premiera "Bezdomnej", książki, która wykończyła mnie psychicznie, fizycznie i emocjonalnie, bardzo ważnej książki, ostrej, trudnej, kontrowersyjnej i... równie dobrze przez Was przyjętej (może nawet lepiej) jak "Mistrz". Niniejszym z szufladki "Autorka literatury kobiecej" zostaję przeniesiona do szufladki przestronnej "Autorka wszechstronna".

Czerwiec: Zauważyły mnie (czy raczej "Bezdomną") media, ale że nie mam parcia na szkło i coraz bardziej cenię "polską wieś spokojną", wycofałam się do mojego azylu. Piszę.

Lipiec: jest cudnie! Róże kwitną! Kocham moje róże! W szczególności wspaniałą Erotikę, prześliczną Aquarellę i zniewalającą pięknem i aromatem Lady Emmę Hamilton. Jak dla mnie rok mógłby się składać z dwunastu lipców.

Sierpień: płaczecie nad "W imię miłości" i losami Ani z Jabłoniowego Wzgórza - ta książka jako pierwsza zostanie pół roku później przetłumaczona na język angielski, ale o tym ciiicho sza!

Wrzesień: cierpię. Choć róże nadal kwitną, wiem, że zbliża się jesień. Więc cierpię. Jedyną pociechą jest "Przepis na szczęście" i ciasto Kocham Cię. Odkryłam Hotel Branicki i Białystok. Dobrze mi tam.

Październik: to o czym marzyłam wiele, wiele lat - ukochana "Gra o Ferrin" w pięknym wydaniu. Następne tomy przygotowywane do druku. Trailer powstał. Jestem szczęśliwa.

Listopad: i rozgrzewający serce, także przepiękną okładką, "Ogród Kamili". Lubię tę książkę, otwierającą nową serię i mam duże nadzieje z nią związane. Ach ten Łukasz...

Grudzień: Święta, Wigilia, kolędowanie w gronie najbliższych. No i piękna wiosna tej zimy... A przede mną nowy, wspaniale się zapowiadający rok 2014. Już się nie mogę doczekać!

Najlepszy film jaki obejrzałam w 2013: "Życie Pi".
Najlepsza książka: "Dowód. Prawdziwa historia..." (oraz "Gra Anioła" po raz chyba czwarty).
Najlepsza muzyka: "Heart of Courage" Two Steps From Hell.
Najlepszy zakup: płot.
Najlepszy rok z dotychczasowych: 2013.
Najlepsza wiadomość owego 2013: jestem pisarką międzynarodową. Podwójną!

A u Was, dziewczęta, cóż fajnego się zadziało przez ostatnie dwanaście miesięcy?
Już za parę dni strona zmieni wystrój, domyślacie się na jaki? :)