"Umysł w ogniu" i "Życie Pi" - polecam!

Czasami moi Wydawcy podsyłają mi co ciekawsze pozycje, ale żebym którąś poleciła, musi mieć to coś. Coś, co sprawi, że przeczytam ją i będę chciała o niej napisać. A biorąc pod uwagę ilość książek, jakie leżą na półce obok łóżka, czekając na swój czas, to niełatwe. Ja nie uznaję czegoś takiego jak "męczenie książki". Nie zmuszam się do czytania. Bo niby po co? Brnąć przez 300 stron, by dotrzeć do ostatniego, choćby nie wiem jak genialnego zdania? To już wolę łyknąć 300 innych stron i ostatnim zdaniem się rozczarować.

Ale książka, którą Wam dziś polecę (obie zresztą) zasługują na każde słowo tego króciutkiego wpisu. Pierwsza to "Umysł w ogniu". Jest sobie normalna, fajna, inteligentna dziewczyna i... nagle, któregoś dnia zaczyna popadać w obłęd. Rodzina i przyjaciele próbują ją ratować, ale... Dziewczyny, w dwóch słowach: warto przeczytać. Choćby po to, by wiedzieć i (nikomu nie życzę) w razie czego walczyć o zdrowie najbliższej osoby.

A tak o tej książce pisze Wydawca:

Prawdziwa historia młodej dziennikarki, która przeżyła medyczny koszmar.
Poruszające wspomnienia i pełna napięcia historia medyczna młodej dziennikarki „New York Post” walczącej z rzadką i przerażającą chorobą, a jednocześnie nowe spojrzenie na świat fascynującej nauki o ludzkim mózgu.

Medyczna zagadka, książka napisana jak thriller.

Pewnego dnia Susannah Cahalan obudziła się w szpitalnym pokoju, przywiązana do łóżka i pilnowana, niezdolna mówić i poruszać się. Jej kartoteka medyczna obejmowała miesiąc – z którego kobieta absolutnie nic nie pamiętała – i znajdowały się w niej zapisy o psychozie, zachowaniach pełnych przemocy i niestabilności psychicznej. A przecież zaledwie kilka tygodni wcześniej Susannah była zdrowa i szczęśliwie zakochana, do tego stała u progu błyskotliwej kariery dziennikarskiej.


Drugą książkę przeczytałam jakiś czas temu i... podobała mi się bardzo. Nawet wybierałam się na film na jej podstawie i KURDE, NIE MOGĘ SOBIE DZIŚ WYBACZYĆ ŻE TEGO NIE ZROBIŁAM! Bo dwa dni temu obejrzałam ten film na DVD i jestem po prostu oczarowana. Był przepiękny, wzruszający, wspaniały, po prostu... Brak mi słów, by opisać "Życie Pi". W pełni zasłużone 4 Oscary, a gdyby była to produkcja amerykańska, a nie "jakaś tam", to zgarnąłby pewnie 11. Jeśli książki nie czytałyście, to przeczytajcie, jeśli filmu nie widziałyście to obejrzyjcie. Najlepiej w kinie w 3D (tylko gdzie jeszcze ten film wyświetlają?). Naprawdę żałuję, że nie poszłam, gdy był tego filmu czas... A co do książki - gdy przeczytałam ostatnią stronę, pierwsze, co przyszło mi do głowy to "Takiego zakończenia się nie spodziewałam!". A ja lubię, gdy jeszcze coś w książkach mnie zaskakuje. Polecam!

A tu absolutnie najpiękniejsza scena tego filmu...


Czytałyście? Widziałyście?