Pierwsze recenzje "Ogrodu Kamili"


Za oknami szare chmury, z których spływają strugi deszczu. A jeszcze tak niedawno był trzydziestostopniowy upał i pełnia lata. Bym mogła przypomnieć sobie i Wam, moje drogie Czytelniczki i drodzy Czytelnicy, że lato wróci za rok, z radością prezentuję pierwsze, przedpremierowe recenzje "Ogrodu Kamili". To przecież książka o lecie, miłości i moich ukochanych różach...

Recenzja Kasiek (link TUTAJ).

"Ogród Kamili" - Katarzyna Michalak PRZEDPREMIEROWO

O nieco po północy skończyłam czytać „Ogród Kamili”, później nie mogłam usnąć. Dobra książka, jak alkohol – pobudza, uderza do głowy, wkłada nam do czaszki myśli i uczucia o których istnieniu zapomnieliśmy. Po „Ogrodzie Kamili” jestem innym człowiekiem. Jak napisałam, zaraz po skończeniu książki na FB: „człowiek sobie myśli, że jest zimną suką bez uczuć, wredną jędzą, podłą maupą etc. a później czyta książkę i odkrywa, że oto ma w sobie romantyczność.
Świat się kończy i tyle.”

A na początku nie zapowiadało się różowo. Oj nie!.
Kamila, lat dwadzieścia sześć, wychowywana przez siostrę matki – księgową z zamiłowania – Łucję. Kamila straciła matkę w wieku szesnastu lat, zbiegło się to w czasie z pierwszą, prawdziwą nieszczęśliwą miłością, która w osobie niejakiego Jakuba – sporo starszego od Kamili – odeszła łamiąc i depcząc serce nastolatki. Ta trauma zmieniła Kamilę, stałą się wycofana, wyalienowana, zamknęła się w swoim świecie – świecie róż, książek i pięknych starych domów. Dziewczyna marzy o wielkiej, prawdziwej miłości, jednocześnie wciąż pielęgnując uczucie do Jakuba w sercu, jak relikwię, jak ukochaną różę, której nie może, nie chce się wyrzec. Minęło dziesięć lat, dekada podczas której Kamila wiernie pisywała do Jakuba dzieląc się z nim swoimi problemami, marzeniami, bez najmniejszego odzewu z jego strony. A jakie problemy może mieć kobieta dwudziestosześcioletnia oprócz złamanego serca? Ano zwyczajne, dramatycznie prozaiczne, brak pracy, pozostawanie na cudzym utrzymaniu. Wieczna zgryzota, jak mawiała Marta Korczyńska.
Ale los zdaje się dawać jej szansę, najpierw obiecująca, cudowna praca w marketingu, początek zapowiada się świetnie – staż we Włoszech, który dla każdego normalnego człowieka byłby podejrzany, w ostatniej chwili w odruchu tchórzostwa Kamila rezygnuje. Ale los zdaje się być nieugięty, za sprawą Jakuba zsyła jej pracę marzeń, z bajecznymi zarobkami, z zamieszkaniem, służbowym autem. Z szarej myszy Kamila może stać się kobietą światową. I tutaj miałam kryzys. Miałam tak mieszane uczucia, że zastanawiałam się, co u licha kierowało Katarzyną Michalak, że poprosiła mnie o przeczytanie, przecież wie, że ja nie wierzę w takie bajki, nie wierzę w tak diametralne, cudowne odwrócenie losu. Mam tyle lat co Kamila, wiem co to znaczy szukać pracy, wiem jak smakuje frustrująca niesamodzielność, co to złamane serce też wiem. Czytałam, na przymus, starając się nie irytować, starałam się dać szansę i nikogo oraz niczego nie skreślać, no ale taka bajka… no nie w moim stylu. Nie, ja jestem od gorzkich książek, „Nadzieja” – TAK, „Bezdomna” Tak!, ale nie te pogodne, radosne historyjki. I myślałam, że nigdy w życiu ta książka mnie nie zachwyci. Do czasu pojawienia się Łukasza, do czasu zadzierzgnięcia się nici porozumienia, przyjaźni, do czasu gdy ziarnko miłości spadło na grunt dwóch samotnych, spragnionych uczucia serc.

Nie może to być łatwa, prosta miłość. Łukasz wie, że pomiędzy nim a Kamilą stoi wszechwładny Jakub, Jakub który ma szczególne plany co do Kamili. Kamila zaś jest rozdarta, chociaż nowe uczucie kiełkuje w niej szybko. Miłość która się rodzi jest inna, tak jak tylko może różnić się uczucie nastolatki i dorosłej kobiety, która przeżyła już swój wielki weltschmerz, ale ani Łukasz, ani Jakub, ani co najgorsze przeznaczenie nie ułatwiają sprawy. Obiecuję – będzie się działo.

Ta książka jest intensywna, to pierwsze słowo, które przyszło mi do głowy, gdy otworzy się serce i umysł zalewa nas falą emocji. Moim zdaniem, od czasów „Nadziei” to najlepsza, najpiękniejsza historia miłosna jaką stworzyła Katarzyna Michalak, chociaż książce bliżej jest raczej do serii pogodnych, świetlistych opowieści Autorki, to moim zdaniem pod względem tego jak genialnie wykreowała związek bohaterów, jak go opisała, dorównuje to geniuszowi „Nadziei”, po lekturze „Ogrodu Kamili” nie można, ot tak wrócić do codzienności, ta książka, ta historia będzie trwała w sercu, w duszy, w umyśle, odbierze spokój myślom.
Płakałam na tej książce, jak małe dziecko, razem z bohaterami przeżywałam ich uniesienia, dramaty, nie mówię tylko o głównym „trójkącie”, Kasia Michalak stworzyła też świetnych bohaterów drugoplanowych, wyrazistych, chociaż nie zawsze jednoznacznych i jednowymiarowych, jak w życiu.

Jestem zachwycona tą książką, fabułą, problematyką, stylem jakim została napisana. Dodatkowo, ponieważ wielką miłością Kamili są róże i każdy rozdział otwiera krótki opis poszczególnych gatunków tych kwiatów, ja która do róż miałam stosunek ambiwalentny, teraz walczę ze sobą, by nie zapuścić sobie hodowli róż. Ale walczę!

Według mnie, „Ogród Kamili” jest ze wszech miar godny polecenia, nie tylko dla kobiet i dziewcząt wierzących w bajki, książęta na białym koniu etc. To książka, także dla tych kobiet, które tak jak ja, zapomniały, że mają w sobie iskrę romantyczności, które zapomniały co to znaczy wierzyć w miłość, która zwycięża wszystko! A każda takiej wiary potrzebuje, od czasu do czasu! Bez tego człowiek pustoszeje.


Recenzja Karoliny (link TUTAJ).

Zawitałam do "Ogrodu Kamili"... Recenzja przedpremierowa

Letnie popołudnie wabi ciepłem promieni słonecznych i bezkresem błękitu nieba, rozlewającym się nad głowami.

Jestem w Milanówku, ale nie przyjechałam tu po to, by w tym uroczym miasteczku kosztować truskawek, tak jak w pewnej znanej piosence.

Szukam ulicy Leśnych Dzwonków. O, jest. Niewielka, urocza uliczka, a przy niej tylko trzy numery. Ukradkiem, choć nie jest to łatwe, przez furtkę oplecioną różami, zaglądam do otoczonego murem ogrodu. Widzę dziewczynę, która z czułością wtula twarz w płatki róży barwy karminu, lekko muskając je ustami. Zapach tych kwiatów zniewala mnie i odurza.

Po tym jednym delikatnym geście już wiem, że dziewczyna kocha i ten ogród, i rosnące w nim róże, na myśl przywodzące siedmiobarwną tęczę, i dom, którego stary mur gładzi z taką samą czułością, jak całowała płatki róż.

Takie domy jak ten, na który spoglądam, to tchnienie przeszłości. Trzeba być naprawdę wrażliwym człowiekiem, by wśród odrapanego tynku i kruszących się schodów, dostrzec dawne, uśpione w nim piękno. Dziewczyna, która patrzy nań z taką miłością, widzi je z pewnością. Musiała na ten dom ze swoich marzeń bardzo długo czekać...

Kiedy tak patrzę na tę dziewczynę, zaczyna mi przypominać wróżkę, w której przezroczystych skrzydełkach migocze światło słoneczne, rozszczepiając je na milion barw. Posiadaczka willi Sasanki i przylegającego do niej ogrodu powinna być szczęśliwa, a jednak nie jest. Mimo ruchów pełnych gracji i delikatności gestów wiem, że coś ją trapi. Jej złote oczy okryła mgła smutku. Ktoś musiał zranić tę uroczą, młodą kobietę.

Wiem, kto wyrządził jej krzywdę - to Jakub, choć niewiele wiem o nim samym. Życie tego mężczyzny spowija tajemnica, a on sam przypomina przyczajoną do skoku panterę. Mimo to, czuję sympatię do niego, bo w głębi duszy wiem, że jest dobrym człowiekiem, a my nie zawsze mamy wpływ na to, co dzieje się w naszym życiu...

Właścicielka Tajemniczego Ogrodu - tak nazywam go w myślach - ma jeszcze dwie sąsiadki. Jedna z nich wyraźnie utyka na nogę, ale szybko przestaję to zauważać, bo mój wzrok przyciąga jej piękna twarz. Czuję, że mogłabym polubić tę dotkniętą niepełnosprawnością dziewczynę.

Tej trzeciej kobiety jest mi natomiast żal. To właśnie czuję, patrząc na tę zjawiskową piękność o włosach barwy rozlewającego się między palcami złota...

Zmierzcha się. Muszę już opuścić ulicę Leśnych Dzwonków i jej trzy samotne mieszkanki. Na razie furtkę do swego życia, na chwilę, uchyliła mi tylko Kamila. Jestem szczęśliwa, że mogłam tu być, szkoda, że chwila ta trwała tak krótko - jak mgnienie oka. Wiem jednak, że jeszcze tu wrócę, o ile Małgosia Bielska, która podobnie jak Kamila i Janka, również kryje w swym sercu sekret, i Pani Kasia Michalak mi na to pozwolą...

*

Chciałabym, by te proste słowa choć w niewielkim stopniu oddały to, co czułam podczas lektury "Ogrodu Kamili" - a czułam autentyczny ZACHWYT. To zachwyt grał u mnie pierwsze skrzypce podczas czytania tej powieści, choć towarzyszyły mi również inne emocje.

Ta książka jest po prostu piękna i na długo zostanie w mojej pamięci. Dzięki niej na nowo, po raz kolejny, mogłam uwierzyć w moc spełniających się Marzeń...