Nowy Wydawca, nowe wyzwania, nowe możliwości

Wcale nie szukałam nowego Wydawcy. Naprawdę. Współpracowałam z trzema uznanymi, zacnymi wydawnictwami, byłam z tej współpracy zadowolona, moje Czytelniczki również, bo książki ukazywały się co kwartał (czasem częściej), więc było co czytać. Powieści były ładnie wydawane, okładki mogłam sobie dopieszczać, tematy wybierać, pisać co chcę... Dlaczego więc w sierpniu zeszłego roku, gdy napisał do mnie dyrektor ds. wydawniczych Społecznego Instytutu Wydawniczego Znak, nie podziękowałam za zainteresowanie współpracą, bo przecież mam już swoich Wydawców, tylko... zgodziłam się na spotkanie, po którym już wiedziałam, że będę wydawała w Znaku?
Nie tylko dlatego, że to wydawnictwo z pierwszej dziesiątki (wg. wirtualnegowydawcy), a jeśli oddzielić wydawnictwa szkolne, to z pierwszej trójki. Nasza Księgarnia, Wydawnictwo Literackie, Albatros również mają się czym pochwalić...
 Otóż... dostałam od Zanku propozycję, której osoba ambitna, podejmująca ciekawe wyzwania, również trudne, czy bardzo trudne, po prostu odrzucić nie może. Następne spotkania to była już czysta formalność. Ja chciałam napisać TE książki, Znak chciał je wydawać. Proste i jasne.

Jednak wraz ze zbliżaniem się terminu wydania pierwszej z nich nabierałam coraz większych obaw. Bo przecież z każdym Wydawcą musiałam się najpierw "dotrzeć", wywalczyć okładki, pójść na kompromis w paru sprawach, tu coś dopisać, tam z kolei wyrzucić... Jak będzie się układać współpraca ze Znakiem? To bardzo duże wydawnictwo, ma wielu cenionych, uznanych autorów, jak odnajdę się ja wśród tych sław? Jak będę traktowana? Znacie te obawy, idąc po raz pierwszy do nowej pracy, prawda? Jesteście pełne nadziei, ale serce kołacze mocno... Tak właśnie miałam, pisząc dla Znaku "Bezdomną". Podwójny stres, bo tematyka bardzo trudna i do tego nowy Wydawca. Jak to będzie?

Ano dobrze będzie, bo książka jest już gotowa do druku (przypominam: mamy marzec, niby-wiosnę [z siarczystym mrozem i grubą warstwą śniegu], premiera zaś jest przewidziana na lato). Chyba nigdy żadna z moich powieści tak lekko i płynnie nie przeszła przez redakcję, z żadnym Wydawcą tak błyskawicznie nie zatwierdziłam wszystkich szczegółów: od okładki, po układ stron. Mam nadzieję - odpukać, odpukać - że to nie jedynie "na dobry początek". Że każda następna powieść tak właśnie będzie opracowywana: lekko i gładko (choć treść lekka nie będzie). Mam też nadzieję, że i ja, i Znak wspólnie zrealizujemy to, co nas do siebie przyciągnęło - nowe możliwości, nowe wyzwania. Ja jestem na TAK. Zaczynamy od "Bezdomnej".

Niedługo pojawi się nowa zakładka, w niej zapowiedź konkursu i początek powieści, która z tego co widzę jest przez Was bardzo oczekiwana. Uwaga: może stać się przysłowiowym "kijem w mrowisko", bo nie tylko porusza delikatne tematy, tematy będące absolutnym tabu, ale też nie oszczędza (to znaczy ja w niej nie oszczędzam) pewnych nietykalnych grup społecznych. Znak chce rozpocząć tą powieścią kampanię społeczną. Ja jestem jak najbardziej ZA, pod jednym warunkiem: bym mogła - obok tej kampanii - żyć spokojnie i w zaciszu mojej samotni pisać następne powieści. Książka będzie mówić za mnie. I za Was, matki, żony, Czytelniczki... Już w czerwcu, a może nawet wcześniej (prapremiera na majowych Targach Książki? któż to wie...).

Tak więc oficjalnie ogłaszam, że dołączyłam do zespołu SIW Znak i jestem z tego dumna. Gdy przyjdzie czas na uchylenie następnych rąbków tajemnicy, myślę, że równie interesujących, na pewno się o tym dowiecie z pierwszej ręki - tutaj, ode mnie. A teraz trzymajcie kciuki za "Lidzię", która konkuruje o miano Najlepszej Książki na Wiosnę (ostatnie dni głosowania TUTAJ), choć już widzę, że przegrywamy z "Matyldą" Magdy Witkiewicz (i wcale się tym nie martwię, wprost przeciwnie! Magda, ode mnie pierwszej dostaniesz gratulacje :), a także za "Jabłoniowe Wzgórze", które jakoś nie chce się pisać. Pewnie dlatego, że dołączyły nieprzewidziane wcześniej bohaterki. Ja to z tymi dziewczynami mam...

PS. Powyżej dopracowana przez grafika okładka "Bezdomnej" w odcieniu nostalgicznego granatu, który po prostu mnie urzekł.

PS2. Jedna z Was w prostych, żołnierskich słowach wytłumaczyła mi, czemu powinnam przywrócić dodawanie komentarzy.  Zgadzam się z Tobą, Jolunia i dziękuję. :) Dziękuję również za wszystkie piękne maile, które w ciągu tych paru dni dostałam. Chciałabym powiedzieć, że wróciłam z wiosną, ale sorry, nadal za oknem pół metra śniegu. Dokarmiajcie ptice!