Wieczorek Czwartkowy po raz pierwszy! Hasło wiodące: miasto, czy wieś?

Witam Was, moje kochane (i kochani też) na pierwszy Wieczorku Czwartkowym, który - jeśli pomysł się Wam spodoba - będę powtarzała co tydzień.
Na czym będą polegać te spotkania? Na swobodnej dyskusji gości, czyli Was. Komentarze od wieczora aż do piątkowego poranka będą wchodziły od razu, więc... możecie zaszaleć, do czego tendencje wykazywałyście przy okazji quizów. :))
Każdy wieczorek będzie sygnowany stałym emblematem.
Co jeszcze musicie wiedzieć? Temat zadany nie jest obowiązujący, ale na dobry początek, żebyście mogły się rozkręcić, jakiś musi być. O temacie dzisiejszego wieczorku będzie niżej.
Mam jeszcze jeden pomysł a propos tych spotkań... Chciałabym, by zostawiały jakiś ślad na naszej rzeczywistości, taki... bardziej namacalny. Żeby w jakiś sposób zmieniały świat, który nas otacza. Parę pomysłów mam.
Możecie być zaskoczone, ale myślę, że połapiecie temat.

Teraz już o dzisiejszym Wieczorku.
Miałam zamiar rzucić jakieś hasło książkowe, związane z moją działalnością, na przykład "Jakie zakończenia lubicie?", "Więcej humoru, czy łez?" takie tam, ale... o to zdążę jeszcze zapytać, a podczas tych wieczorków chciałabym pogadać z Wami o życiu.
Tematem dnia jest więc: Miasto, czy wieś?
Znacie mnie na tyle, by wiedzieć, że ja tu raczej łączę, nie dzielę, nie chodzi mi więc o podział Polski na miejską i wiejską, tylko na blaski i cienie miasta i prowincji. Wypowiedzcie się na ten temat. Ja od czterech lat mieszkam w Urlach City, co z City mają niewiele wspólnego. Jest mi - Warszawiance przez 39 lat - tutaj cudownie, choć bywa ciężko, ale przyjmuję moje miejsce na ziemi zarówno z zaletami, jak i z wadami. Na dobre i na złe. Wiem jednak, że nie każda wieś jest tak szczególna, piękna i zadbana jak moje Urle. I nie wszędzie życie jest tak proste, jak tutaj. Opowiedzcie o Waszych doświadczeniach.
Czasem tęsknię za wielkim miastem, najczęściej wtedy, gdy chciałabym pobiegać po Empikach, bardzo często chodziłam również do kina - sama i ze starszym synem - i tego mi brakuje. Boję się też, że Patiś nagle zachoruje, a tutaj, w tym moim lesie, zero szpitali, pogotowie zaś dojeżdża w zaledwie 40 minut - to są te cienie. Cała jednak reszta, to niekończące się wakacje. :)

A jak to jest u Was?

Oddaję głos (i stronę) Wam.

Pamiętajcie, że po 200 komentarzu blogger zwija następne i trzeba przycisnąć "załaduj więcej"!