Wydawać? Nie wydawać? Oraz konkurs "Mój wymarzony domek".

Ten wpisik traktować będzie o trzech książkach: Sekretniku, Grze o Ferrin i... Nadziei. Dwie pierwsze to swoiste kuriozum w mojej karierze pisarskiej, bo zbierają opinie skrajne: są oceniane albo bardzo dobrze, albo bardzo źle.
Przyznam się Wam bez bicia, iż w obu przypadkach długo wahałam się, czy wypuścić je w szeroki świat, czy też trzymać w szufladzie i obdarowywać nimi jedynie przyjaciół, rodzinę, zaprzyjaźnione Czytelniczki. Bo miałam świadomość, że książki te mogą być kontrowersyjne. Nie, nie ze względu na treść, bo przecież to normalne książki - jedna to "dramat psychologiczny ubrany w długą suknię" (bo Ferrinu nie zaliczyłabym do "normalnego" fantasy), a druga to poradnik, napisany "z jajem", ale przecież poradnik, co więc może być w nich takiego, że wywołują skrajne emocje? Autorka. Czyli ja.
Bo gdyby Grę napisał pisarz fantasy, a poradnik Kasia Cichopek, zostałoby to przyjęte ze zrozumieniem ;), ale że Was przyzwyczaiłam do książek zupełnie innego rodzaju, czytacie Grę, czytacie Sekretnik i... konsternacja! To NIE JEST Poczekajka ani Poziomka, że o Sklepiku nie wspomnieć!
Ano nie jest.
I całe szczęście, bo ja na prawdę lubię różnorodność i nie tyle nie umiem, co nie chcę pisać samych obyczajówek. Musicie przywyknąć, że Ta Michalak pisze różne książki: od powieści obyczajowych, poprzez historyczne, sagi rodzinne, poradnik, na fantasy kończąc. Przywykajcie, okej? Bo w następnym roku zaskoczę Was nie raz.
Do ad remu: dlaczego zdecydowałam się wydać Grę i Sekretnik, wiedząc, że części z Was się narażę?
Bo tak trzeba.
Obie książki niosą pewne przesłanie. Obie zmieniły niejedno życie (i nie są to czcze przechwałki, mam dowody w postaci niezwykłych maili), gdybym ich nie wydała, pozbawiłabym niektóre z Was ważnych przeżyć.
Nie mogę więc słuchać moich Czytelniczek bezkrytycznie, mówię o tych, co radzą: "Kasiu, zajmij ty się lepiej obyczajówkami, fantasy zostaw fantastom", albo "Kasiu, niech scenariusze piszą scenarzyści, ty pisz książki", bo ja nie chcę i nie mogę stać w miejscu, muszę się rozwijać, muszę szukać nowych ścieżek i nowych doznań literackich.
Rozumiecie to, prawda?
Liczę się z Waszym zdaniem, szanuję Was i lubię, ale... mam też własne zdanie i po prostu muszę być wierna sobie!

Na koniec kilka słów o "Nadziei": gdybym posłuchała krytykujących Ferrin i Sekretnik, nie wydałabym Nadziei.
Pisząc ją - tak różną od dotychczasowych powieści - bałam się Waszej reakcji. Czy będziecie chciały czytać o takim dramacie? Czy "wybaczycie" mi książkę, w której nie ma ani odrobiny uśmiechu, radości, humoru? W "Zmyślonej", najbardziej dramatycznej powieści do tej pory, były przynajmniej dzieciaki, których teksty ratowały nas (mnie też, bo ja również przeżywam to, co piszę) przed depresją czytelniczo-pisarską, a w Nadziei? Co jest tym promykiem słońca? Ostatnia strona?!

Na szczęście uodporniona przez krytykujących tamte dwie uznałam, że Nadzieję również muszę puścić w świat, bo może przez część zostanie zmiażdżona, ale komuś innemu w jakiś sposób pomoże.
I tak oto pewnego czerwcowego dnia nasza "śliwka w czekoladzie" trafiła do księgarń, potem do Waszych rąk i została obwołana moją najlepszą powieścią ze wszystkich dotychczasowych.
Do napisania tych paru słów zainspirowała mnie recenzja Gry na jednym z blogów oraz... krótki wpis na lubimyczytac Maryszki (kobieto, ujawnij się, bo chcę Ci wysłać książkę z dedykacją!), pozwolę go sobie zacytować, bo mnie rozbroił (wpis dotyczy Sekretnika): "Zmieniam swoją notkę z prostego powodu. Żadna książka nie była tyle razy rzucana przeze mnie, hen daleko! Zawody można było zorganizować pt. "rzut książką", kategorie: przez pokój, o podłogę, o ścianę, o biurko, a nawet raz zdarzyło się o pralkę (proszę nie pytać mnie w jakich to okolicznościach).
Pani Kasia nie przebiera w słowach, nie słodzi, nie mówi półprawdy, nie głaszcze po głowie. Przede wszystkim każe działać. Nie robisz tego? To sobie daruj czytanie. I choć byłam na nią wściekła czasami, to już dziś zauważam pewne różnice. Ale działać trzeba cały czas, nie ma lekko!
I pamiętajcie o kajeciku! To bardzo ważne! Koniecznie czerwony!" (i ocena 8/10).

I jak tu można było chować taką książkę dla siebie?

Na koniec mały konkursik, w którym do wygrania będzie pięć "Nadziei" (bo mój ulubiony Wydawca zrobił dodruk i śle mi książki w nowszej szacie graficznej, z nieścierającą się pozłotką i zapowiedzią Bezdomnej zamiast Zabajki). Trochę nawiązywać będzie do konkursu "Każdy ma swoją Nadzieję", ale będzie nieco inny. Otóż... przysyłacie, moje kochane, zdjęcia Waszych wymarzonych domków! Albo już te domki macie, albo dopiero mieć będziecie, a ja chciałabym zobaczyć, o czym marzycie. Tutaj, pod tym postem będę wklejać zdjęcia wraz z opisami, które prześlecie mi mailem. Mogą w tym konkursie brać udział domki, które prezentowałyście w poprzednim!
(Muszę Wam powiedzieć, że o wymarzonych domkach to ja mogę non stop).
Zdjęcia domków, dworków, pałaców i hacjend możecie przysyłać do końca września.

Domek AiryArt:

Witam Pani Kasiu,
postanowiłam wziąć udział w konkursie, choć jak już napisałam na Pani blogu mój wymarzony DOMEK, pewnie wypadnie bardzo blado na tle innych marzeń :) Ale kiedy Go zobaczyłam po prostu mnie zauroczył i taki właśnie mi się podoba, taki jaki jest, skromny i sielski, w cudnej, zapomnianej przez wielki świat okolicy. Zresztą to przecież moje marzenie, prawda?! :)


(Bardzo urokliwe miejsce, lubię takie klimaty!)



Domek Karoliny:

Mój wymarzony domek!Cały czas mam nadzieję,że go zdobędę!


Domek Ani BZ

Kiedyś tam w drodze na Trzy Korony wypatrzyłam dom i tak sobie marzę, by kiedyś w takim zamieszkać. Kawałek ziemi pod lasem już mamy, teraz czekamy, aż nam taki dom wyrośnie. Tylko nasion w sklepach z takimi domami nie ma.
(Góry w tle... piękna sprawa!)

Domek Vilene:

Witaj Kasiu.
Zdjęcie, które Ci przysyłam zostało zrobione w Krynicy - Zdroju, w lipcu dwa lata temu. Uwielbiam góry, Krynica mnie po prostu oczarowała. Te domeczki ze zdjęcia również. Żałuję bardzo, że w tym roku nie mogłam odwiedzić tego miejsca, ale jednocześnie mam szczerzą nadzieję zamieszkać tam kiedyś. Bo to właśnie TAM jest moja Nadzieja.


Domek Angie:

Marzy mi się taki domek w Kanadzie... bo ten kraj pokochałam od pierwszego wejrzenia! Chcę, żeby znajdował się z dala od miejskiego zgiełku, ale jednocześnie w jego pobliżu - abym miała blisko do sklepów, bibliotek i księgarni. (...)

(O kurczę, magiczne miejsce!)

Domek Alison:
  
Domek, który już wiele lat temu skradł moje serce, znajduje się w niewielkiej francuskiej wiosce Ameugny. Właśnie to miejsce wybrała sobie para artystów, by stworzyć królestwo elfów. On maluje niesamowite obrazy, ona tworzy fantazyjne figurki. Kilka razy w tygodniu, otwierają drzwi swojego domu, tak by każdy mógł zobaczyć te cudeńka. Wnętrze robi niesamowite wrażenie. Ze ścian spoglądają fantazyjne postacie i zwierzęta (ja najbardziej ukochałam sobie jednorożce). Na półkach królują elfy - zarówno małe, zabawne dzieciaki jak i piękne dostojne kobiety i mężczyźni. Wnętrze jest naprawdę niewielkie i można odnieść wrażenie że lada chwila któryś elf dotknie naszej ręki, może nawet wskoczy do kieszeni by odbyć nową fascynującą podróż... Wokół domu roztacza się wielki ogród - kraina fantastycznych stworów. Tutaj, między krzakami łatwo odkryć ukrywające się elfy. Ba, niektóre nawet nie zamierzają się chować. Oprócz nich można zobaczyć całą masę innych, niesamowitych stworów. Krainy pilnują smoki, zadomowiły się tutaj również koty w butach... Nie wiem, czy to miejsce kiedykolwiek stanie się moją własnością, póki co postanowiłam zabrać do własnego domu dwóch jego mieszkańców. Chyba godzinę chodziłam między półkami wybierając właściwych domowników, bo jak sama artystka mi powiedziała, trzeba rozważnie wybierać - każdy ma duszę, każdy jest inny. Od lat spoglądają na mnie z półki a ja utwierdzam się w przekonaniu, że w następnym życiu chcę być kotem. Nie takim w butach a prawdziwym, zamieszkującym właśnie ten mały, magiczny dom...

(Bardzo chciałabym zobaczyć ten dom!).


Domek Asi:

Mój wymarzony domek wygląda mniej więcej tak.
A czemu akurat taki? Uwielbiam przyrodę, szum wiatru, drzew, ciszę i spokój. Lubię także samotność, której na codzień nie mam. Mam nadzieje, że gdzieś tam jest taki domek, w środku lasu, który przyjmie mnie z wielką serdecznością.. :)


Domek Emilii:

Witam Szanowną Autorkę
Myślałam dziś o tym, jak powinien wyglądać mój domek i weszłam na jedną z bocznych uliczek w centrum miasta i oto przede mną stanął on. Mój wymarzony domek :) Do tego właśnie wystawiony na sprzedaż. Musiałabym jednak trafić szóstkę w Lotto, żeby go kupić i tą zmęczoną kamieniczkę zamienić w prawdziwą perełkę (i to przy konkretnej kumulacji). Tak, bo mój wymarzony domek to mała kamieniczka, taka, żeby na parterze znalazło się miejsce na pracownię i galerię, a na piętrze mieszkanie. Idealnie by było jeszcze z tarasem lub ogródkiem na tyłach (och, a już ogród na dachu to byłby szczyt marzeń i totalne szaleństwo:)
W zasadzie na sprzedaż jest chyba całość z dwoma kamieniczkami obok, wzięłabym wszystko i z reszty zrobiła przytulny hostel.
Bo póki co nie wyobrażam sobie wyprowadzki z mojego kochanego miasta. 
(Ty, kobieto, zacznij drimować, bo kamieniczka piękna!).

Domek Dubbidu:

Domek, o którym od zawsze marzę, znalazłam dwa lata temu żeglując sobie po Mazurkach. Zobaczyłam i się zakochałam.  Wiem też, gdzie mój Wymarzony miałby stać  – nad wodą, jeziorem lub rzeczką, wśród starych drzew… Uwielbiam ciszę i przyrodę, umiem tak żyć. Ostatnio rozkochałam się w robieniu domowego makaronu – cudownie byłoby zjeść na werandzie owocówkę z owocków zebranych w sadzie, chlapiąc naokoło wciąganym świeżutkim makaronem :o) Kurczę, przejrzę jeszcze raz Sekretnik – trzeba dopomóc marzeniom ;o)
 
(O łał... sama chętnie bym go pomiała... cudo!) 
 
 
Domek Ilony
 
 Mój wymarzony domeczek Tymeczek, moje miejsce na ziemi, moje Aniołowo, mieszkam w nim od roku. Otoczona lasami, polami, ptakami i mnóstwem innych zwierzątek i żyjątek wszelkiej maści :DDD. Czasami tylko na sąsiednim polu jakiś traktorek "popyrtoli" ale to nic. Kiedy go budowaliśmy głaskałam pustaki, mówiłam do murów, ktoś z boku mógłby pomyśleć "babę pogięło". a ja po prostu kocham ten dom i to miejsce i wiem, że to miłość odwzajemniona. Znajomi budujący w tym czasie domy, stale na coś narzekali, a to na ekipy, a to sprzęt lub materiały budowlane, a nasz dom budowali i pomagali wykończyć wspaniali ludzie, wszy6stko było ok. Niektórzy patrzyli z niedowierzaniem na to. Ale od powstania samych fundamentów czuliśmy z tym domem nierozerwalną więź. Tworzyliśmy z mężem, córką i Tymkiem dopełniającą się całość. To jest po prostu magiczne. Proszę mi uwierzyć, każdy metr tego miejsca jest przepełniony miłością i dobrą energią. uwielbiam wracać po pracy do naszego domu i nie lubię go opuszczać. Och, mogłabym tak godzinami:DDD.To jest właśnie dom moich marzeń i jestem dowodem na to, że marzenia się spełniają, więc warto marzyć. Kiedyś ktoś, mi powiedział, że tylko stare domy mają duszę, to nieprawda, mój ma przepiękną duszę i jest moim miejscem na ziemi.





Domek Panna Cotty:

Kiedyś bałam się wymawiać swoje marzenia głośno , teraz wiem , że inaczej się one nie spełniają :)
Otóż marzy mi się piękny dom w uroczej okolicy. Co rozumiem przez ową uroczą okolicę? Magiczne miejsce wśród pięknej przyrody . Najlepiej nad morzem , bo kocham morze i od dziecka chciałam tam mieszkać. Jako , że jestem zmarźluchem w grę wchodzi nie tylko Morze Bałtyckie. Poszperałam i znalazłam w sieci taki oto piękny domek: nowoczesny , elegancki , ale przyjazny :)
Mam nadzieję , że kiedyś znajdę podobny , choćby na drugim końcu świata!


(To nie jakiś tam domek, to rezydencja!)






Domek Vivi:

http://wymarzonydomani.blogspot.com/2012/08/wymarzyo-nam-sie.html

Domek Anik:


Dzień dobry,
przestawiam mój wymarzony domek, (nie jest jeszcze mój, ale marzenie, jak najbardziej tak). Spotkaliśmy się, podczas mojego kilkudniowego pobytu nad jeziorem. Spoglądał na mnie codziennie swymi smutnymi, pustymi oknami, skryty za dojrzewającymi kłosami. Wydawał się osamotniony, bo nikt w nim nie mieszkał. Był „reklamą” domów drewnianych, budowanych pod klucz. Najchętniej był go przygarnęła, bo do towarzystwa miał tylko rachityczny krzak róży i tablicę reklamową (którą ośmieliłam się wyciąć ze zdjęcia), niestety nie jest to i nie było wtedy, możliwe, ale sprawdzam co roku, czy jeszcze tam stoi i czy czeka na mnie. Miejsce nie jest ważne, mogę mieszkać wszędzie, ale to w nim właśnie chciałabym zawiesić firanki i postawić stół, przy którym mogłaby przesiadywać godzinami cała moja rodzina i przyjaciele. Za domem byłby ogród pełen brzęczenia pszczół i trzepotu motylich skrzydeł, a od frontu zawiesiłabym donice z fuksjami. W środku zaś, rządziłyby regały pełne książek.


Domek Anity:

Droga Pani Kasiu,
Przesyłam domek wymarzony, chociaż z góry zaznaczam, że w konkursie brać udziału nie chcę- "Nadzieję" posiadam, nie chcę innym dziewczynom robić sabotażu ;). Przesyłam tak po prostu, by się podzielić. Ogólnie gustuję w domkach w typie dworków, ale ten od pierwszego wejrzenia, zanim jeszcze otworzyłam furtkę urzekł mnie tak, że kurcgalopkiem wskoczył na szczyt listy marzeń (tej zarezerwowanej dla marzeń raczej nierealnych, ale najpiękniejszych :)). Dla przyzwoitości dodam, że owo cudo znajduje się w Zakopanym, ponoć można je zwiedzać, aczkolwiek aktualnie jest w remoncie. Domek pochodzi z roku tysiąc osiemset któregośtam, nie wiem dokładnie którego, bo zanim Gazda skończył zdanie już byłam za bramą i pędziłam by obejrzeć z bliska.Przepraszam, że się tak rozpisałam, ale z Zakopanego wróciłam dopiero co i jeszcze ze mnie nie zeszło pierwsze wrażenie.

(Jest genialny! Cudo!)

Domek Małgorzaty:

 A oto jeden z moich wymarzonych domków. Nieduży i pełen zieleni, a ta jak wiadomo korzystnie wpływa na nasze zdrowie. Ta bajeczna chatka pobudza moją wyobraźnię. To jakieś takie trollowe mieszkanko, pełne drobniutkich chochlików. Pewnie gotują tam sobie wielki gar zupy z gumijagód. To świetny schron przed wrogami, niezwykle zamaskowany :) Kto by pomyślał, że w tych krzaczorach ukrywa się taki sympatyczny domek. Miejsce zaciszne, ciepłe, intymne, przytulne. Jakby czas się zatrzymał, oddalone od cywilizacji. Za nim znajduje się ogród pełen kwiatów, magii i fantazji. W powietrzu pachnie deszczem, latają motyle, a w stawie kumkają żaby. Można o poranku przejść się boso po trawie i zebrać wczesne krople rosy. Dobry pomysłem jest też położenie się wśród kwiatów i poczytanie jakiejś porywającej lektury. Chciałabym tam zamieszkać.

(Marzy mi się Poziomka w takim dzikim winie...)


Domek Marty:

Domku szukaliśmy ponad rok, bo niestety fundusze bardzo ograniczone. Gdy już zaczęliśmy tracić nadzieję, przypadkiem znalazłam ogłoszenie :) Po różnych przebojach w końcu stał się naszą własnością, teraz jesteśmy na końcówce remontu i niedługo się przeprowadzamy :) Na zdjęciu nasz domek, a właściwie małe gospodarstwo, w dniu w którym go znaleźliśmy. Zwykły wiejski domek z dwuspadowym dachem, o którym zawsze marzyłam. Dom stoi wśród pól, niedaleko lasu. Właśnie dopieszczamy go od środka, aby móc w nim zamieszkać. Ogród jest ogromny. Rośnie w nim 13 starych wierzb, które tworzą niesamowity klimat. Rosną w nim stare jabłonie, pod którymi można odpoczywać latem na kocyku. Marzy mi się, ogród z nastrojowym kącikiem (a właściwie nie jednym), gdzie będę mogła usiąść na ławeczce, wśród kwiatów i poczytać sobie książkę czy wypić poranną kawę. Marzą mi się też zwierzaki wszelakie, bo bez nich jakoś smutno w domu, będą więc mam nadzieję psy, koty, kury i może jakaś kózka :) Ale do tego będziemy dążyć wiosną, jak już będziemy w naszym domku na stałe :)
 
 
Domek Oli:
 
Mój wymarzony domek... kiedyś chciałam mieć pałac, willę z basenem, apartament w wieżowcu potem dom z jakiegoś filmu. Od jakiegoś czasu marzy mi się drewniany domek na wsi w pobliżu lasu. Najlepiej z ogrodem. Na podwórku dwa psy, kilka kotów może konie. Moim zdaniem jednak najważniejsze jest towarzystwo osób które kochamy i które nas kochaja. Każdy zakątek domu powinien być wypełniony miłością, zaufaniem, poczuciem bezpieczeństwa i ciepłem rodzinnym. Jeśli tak nie jest to nawet najpiękniejsze dzieło architektury nie da nam szczęścia.
 
 
Domek Baranków:
 
Dzień dobry,
oto mój azyl. Wymarzony, wyśniony i dopieszczany. Budujemy go sobie powolutku od pięciu lat (kabelki jeszcze gdzie nigdzie wiszą :P). Jak będzie finał na pewno się pochwalę. Bo dziewczyny marzenia się spełniają!!! 



I na koniec załączam własny (filmik jest efektem rozgryzania nowego programu do montażu filmików), czyli 15 sekund w Poziomce wiosną - w tle słychać sikorki i zięby.