Ekranizacja?

Drogie moje Czytelniczki najpierw zagajenie...
Wasze recenzje trafiają do mnie właściwie tylko "z polecenia". Albo podajecie mi linki do nich w zakładce "Kącik Recenzentek" (za co serdecznie dziękuję), albo wyświetla mi się zdjątko mojej powieści na Waszym blogu, albo zaprzyjaźnione dusze przysyłają mi recenzję, cobym rzuciła okiem i serce uradowała.
Tak było z TĄ RECENZJĄ (uwaga: duuży spoiler!). Choć w tym przypadku... zestresowałam się i strwożyłam. Bo ja przecież nie mam wykształcenia psychologicznego i piszę intuicyjnie! Owszem, jako pisarka jestem supersensytywna (po naszemu nadwrażliwa) na ludzkie zachowania, reakcje, słowa; wysłuchałam wielu, wielu opowieści, bo ludzie darzą mnie zaufaniem i zwierzają mi się często przy pierwszym spotkaniu; staram się pisać "z podtekstem", czy jest to radosna powieść o spełnieniu marzeń (Poczekajka, Poziomka, Sklepik), czy przejmująca Nadzieja, w obu znajdziecie jakiś dramat, tylko czasem trzeba czytać między wierszami, ale czytając powyższą recenzję poczułam ogrom odpowiedzialności, jaki na mnie ciąży. Autorka recenzji jest pedagogiem i terapeutą, przedstawia moją książkę z punktu psychologicznego, a ja nie zdawałam sobie sprawy, że napisałam tak... brakuje mi określenia... profesjonalną? powieść. Gdy otworzycie link, będziecie wiedziały, o czym mówię.
Za recenzję Pani Arlecie dziękuję (mam nadzieję, że przeczyta ten wpis), a najbardziej za ostatnie zdanie, bo wiecie, że ekranizacja to moje wielkie marzenie.
I dochodzę do sedna tego artykuliku: kogo, moje Drogie, widziałybyście w roli Liliany, a kto mógłby zagrać Aleksieja?
Uruchomcie wyobraźnię, komputery i internet i przyślijcie w komentarzach linki do Waszych propozycji. Niech nie ogranicza Was czas, ani miejsce - mogą być to aktorzy z przeszłości i z Hollywood, przecież to tylko zabawa. O napisaniu scenariusza na motywach "Nadziei" nie myślałam (może powinnam?). Bardzo jestem ciekawa Waszych propozycji.
Ja pisząc książkę cały czas miałam przed oczami ... jako Aleksieja i ... jako Lilianę (haha, nie zdradzę kogo, dopiero na zakończenie zabawy).
A Wy?