Śliwka w czekoladzie, o nowej serii słów kilka i...

Przez jakiś czas będą na stronie królowały kolory Nadziei. Nie, nie zieleń, a śliwka w czekoladzie, czyli będzie słodko-gorzko. Taka jest kolorystyka okładki i taka treść.

Na początek może o serii z czarnym kotem: jest to następczyni serii poczekajkowej i to dosłownie, bo mam nadzieję, że zostaną w niej wydane trzy tomy Poczekajki. Pytacie o tę książkę - o "Poczekajkę" - o jej wznowienie, o to, gdzie można ją kupić, a ja niestety nie potrafię Wam na te pytania odpowiedzieć, bo nie wiem. Nie mam żadnego kontaktu z wydawcą, nie mam informacji co gdzie kiedy (a nawet dlaczego). Tak to niestety jest z rozwodami - wszystkie bolesne. Kiedyś jednak prawa do tych książek do mnie powrócą i wtedy wydam je w serii z czarnym kotem i zielonych barwach. Okej?

Oprócz Poczekajek zamierzam w tym cyklu umieszczać książki z odrobiną magii, o tematyce najróżniejszej, o miłości i nienawiści, o poszukiwaniu swojego miejsca w życiu i nowych początkach. Następna po "Nadziei" będzie "Zabajka", na którą już się cieszę, bo opowieść mi się układa cudna. Miło będzie ją spisywać. Okładka już się tworzy i tym razem będzie... na różowo. :)

Teraz trochę o "Nadziei": zapowiadała się idyllicznie - mała urocza dziewczynka i sympatyczny chłopiec, czyli trochę jak w "Zmyślonej" - ale historia potoczyła się zupełnie inaczej. Tutaj, proszę bardzo, pierwsze recenzje:
SABINKI
KAROLINY
PAULINY
MONIKI 
Jak możecie po nich stwierdzić książka... zaskakuje. Zaskoczyła też i mnie. To dobrze, że samą siebie czymś jeszcze potrafię zadziwić. Myślę, że tą powieścią udowodnię coponiektórym, że potrafię pisać nie tylko baśnie, lekkie, łatwe i przyjemne, ale też coś, czego raczej nikt nie określi słowem "przesłodzona". Swoją wszechstronność udowodnię.
Wiecie, co mnie jeszcze zdziwiło, że gdy jestem w psychicznym dołku, piszę lekko i radośnie, a gdy jestem szczęśliwa i spełniona, łapię się za tematy trudne i poważne. Czy ktoś może mi wytłumaczyć, dlaczego tak jest?
Mam nadzieję (nomen omen), że polubicie moją najmłodszą, śliweczkę w czekoladzie, choć słodyczy jest tam niewiele.

Teraz, gdy książka jest w przygotowaniu, powróciłam do planów serialowych i muszę Wam powiedzieć, że coraz bardziej się boję. To nowy rozdział w moim życiu, bardzo obiecujący ale i stresujący. "Rok w Poziomce" mam bowiem zaprezentować potencjalnym producentom, a wiecie, jaką mam tremę przed publicznymi wystąpieniami. Ogromną. Może więc sobie daruję...? - taka to cichutka myśl przychodzi mi czasem do głowy, a ja wtedy wielkim głosem odpowiadam: O NIE, KEJT!! BĄDŹ WIERNA, IDŹ!! Więc cóż, idę. Idę pisać scenariusz. Bo projekt w lesie, a termin za tydzień...