Jak zostać pisarką?

Ponieważ wiele moich Czytelniczek próbuje swych sił w tworzeniu własnych opowieści i nie raz zadawano mi pytanie, co zrobić, by zostać pisarką, postanowiłam w prezencie świątecznym Wam o tym opowiedzieć. Obszerniej odpowiadam na to pytanie w "Sekretniku" (chyba nawet z przykładami).
Do ad remu.
W zostaniu pisarką nie ma właściwie nic trudnego. Trzeba napisać książkę, DOBRĄ KSIĄŻKĘ. Tylko tyle i aż tyle.
Na początek wyjaśnię termin "dobra książka": otóż jest to coś, co najpierw kupi wydawca, potem czytelnicy. Oczywiście można tworzyć dzieła zrozumiałe tylko dla jednego czytelnika (autorki) i może dostanie się nawet za nie jakąś nagrodę, może ktoś odkryje głębię powieści, wyda ją i okaże się ta książka hitem, to jest jednak ryzyko, a wydawcy niechętnie ryzykują.
Nic dziwnego: opracowanie powieści, druk, promocja to dziesiątki tysięcy złotych, nikt nie zaryzykuje takich pieniędzy dla "powieści jednego czytelnika". Tu przy okazji obalę jeden z mitów, powtarzany przez tych, których książki są odrzucane "by coś wydać, trzeba mieć znajomości".
Nie.
Nie trzeba mieć żadnych znajomości i mówię Wam to ja - dwukrotna debiutantka (bo raz znalazłam wydawcę jako Katarzyna Michalak, a drugi raz jako Katarzyna Lesiecka). Żaden wydawca nie utopi tych dziesiątek tysięcy na powieść znajomka. To są jego - wydawcy - pieniądze, ciężko zarobione. Tu państwo nie dopłaca do interesu, społeczeństwo też nie. To nie film ani telewizja. Po znajomości może wydawca owszem, powieść wydać, ale za pieniądze znajomka (choć nie spotkałam się z takim altruizmem, a paru wydawców znam).
Mit obalony.
Masz więc książkę, taką "pełnometrażową". Nie jest to tomik wierszy (na poezji i jej wydawaniu nie znam się w ogóle), nie jest chudziutka niczym zabiedzone kurczę blade. Liczy sobie ze 300 stron książkowych i co dalej?
Dalej warto POPYTAĆ ZNAJOMYCH, czy da się to czytać. Uwaga: przyjaciele są mniej bezkrytyczni niż wydawca i czytelnicy. Kochają Cię, więc podoba im się wszystko, co napiszesz, a jeśli się nie podoba, to i tak powiedzą, że się podoba, bo nie chcą Ciebie zranić. Trzeba więc znaleźć ze trzy osoby, które zgodzą się obiektywnie ocenić książkę. (Na mnie nie liczcie, nie przyjmuję książek do oceny). Powinny to być osoby, którym tematyka dzieła się spodoba. Dziewczynom nie podtykaj do czytania "Traktatu o zaburzonym silniku", a twardemu macho "Romansu z księciem". Rozumiesz: musisz znaleźć recenzentów, który należą do Twojej grupy docelowej. Dla kogoś przecież tę książkę napisałaś, masz wyobrażenie przyszłych czytelników - to jest właśnie grupa docelowa.
Okej, recenzenci zachwyceni, co dalej?
Dalej wrzucasz tekst w worda "opcje pisowni i gramatyki" i POPRAWIASZ wszystkie BŁĘDY. Chociaż w ten sposób, przy pomocy wujka worda. Niedopuszczalne jest wysyłanie do wydawców powieści z błędami. To brak szacunku dla czytelnika (a przecież recenzent, który zaopiniuje Twoją książkę to też czytelnik). Żadne tłumaczenie (dysleksja, brak czasu, bo ja nie umiem, bo chciałam jak najszybciej, bo ja tak piszę) Cię nie usprawiedliwia. Jeśli Twojego tekstu, choćby był super, nie da się czytać ze względu na błędy, to możesz mieć pretensję tylko do siebie, gdy po kolei wszyscy Ci ten tekst odrzucą.
No. Oczywiście ja też robię błędy i też ich czasem nie wyłapię w drugim czytaniu (nawet przy pomocy wujka worda), ale od jednego błędu ortograficznego na pół książki, czy paru interpunkcyjnych I gramatycznych jest korekta. Ja mówię o czymś takim "pszyszła i naycthmiast sie połorzyła bo nie miała nic innego do roboty". Zdanie ma głęboką treść, przyznacie same, jednak 300 stron takich zdań nie da się czytać. Aha: wydawcy dostają sporo propozycji wydawniczych i jeśli mają wybór: dobra książka bez błędów lub dobra książka do napisania od nowa wybiorą tę pierwszą.
Błędy mamy odfajkowane. Masz fajną książkę, poprawioną, dopieszczoną i... co teraz?
Teraz trzeba znaleźć WYDAWCĘ.
By to uczynić musisz namierzyć wydawnictwa, które wydają typ literatury, jaki Ty stworzyłaś. Bez sensu jest wysyłać powieść do Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych. Idziesz do księgarni, szukasz książek w typie tej Twojej i ze stopki redakcyjnej spisujesz namiary na wydawcę. Potem w zaciszu domowym odwiedzasz strony internetowe wydawców i sprawdzasz w jakiej formie przyjmują propozycje wydawnicze. Jeśli 30 stron mailem, to wysyłasz 30 stron mailem, jeśli wydruk, to drukujesz, bindujesz (żeby się nie rozsypywało podczas czytania) i wysyłasz pocztą na adres wydawnictwa. Bardzo ważne: łanie zatytułuj i napisz mail, żeby nie zrazić potencjalnego wydawcy jakimś "cze, to moja kniga, jeśli bieżesz, to napisz do mnie, dogadamy sie". Jeśli wysyłasz wydruk to również ładny, czysty, estetyczny, pamiętaj: pierwsze wrażenie jest BARDZO ważne.
Nie zapomnij swego dzieła podpisać i zostawić na siebie jakieś namiary!
Powinnaś przedstawić swą powieść 20 wydawcom, z czego ze 3 - 4 życzy sobie wydruk, reszta szanuje przyrodę ojczystą i wystarczy im mail.
No dobra, wysłałaś i... zaczyna się Wielkie Oczekiwanie.
Mit drugi: na ODPOWIEDŹ czeka się miesiącami. Jeśli książka jest kiepska, rzeczywiście, czeka się miesiącami, przy czym nadchodzą odpowiedzi odmowne, bardzo miłe, ale odmowne. Jeśli zaś jest dobra... rekordowy czas, w jakim otrzymałam odpowiedź "bardzo nam się podobało, prosimy o więcej" wynosił 4 godziny. Propozycję wysłałam w nocy o 4. rano, o ósmej miałam pierwszego maila od wydawcy. Następny odpowiedział po południu, kolejny nazajutrz, a od spóźnialskich dostawałam odpowiedzi faktycznie po kilku miesiącach, gdy książka była już w druku. Wśród wydawców też panuje konkurencja i zależy im na wyłapaniu potencjalnych perełek, nie będą więc zwlekali aż się klimat ociepli i odpowiedzą zaraz po zapoznaniu się z Twoją twórczością.
Masz więc książkę, którą ktoś chce wydać, szalejesz z radości, skaczesz pod sufit i już biegasz do empiku, przymierzać się do półek. I bardzo dobrze! To najwspanialsze chwile w życiu, gdy jeszcze nic nie mąci radości z debiutu. Ciesz się nimi jak najdłużej.
Następny etapem jest podpisanie umowy i tu moja dobra rada: podpisujesz ją na ładnych parę lat, a czasem na ładnych parę książek. Zrób to z głową. W interesie wydawcy jest UMOWA na jak najlepszych warunkach dla wydawcy, w Twoim interesie są Twoje interesy. Nie rzucaj się na oślep, nie wyrywaj jeszcze ciepłego wydruku, by podpisać cyrograf w locie. Popytaj mądrzejszych, pomyśl, odczekaj.  Negocjuj, wnoś poprawki i propozycje, bo po podpisaniu klamka zapadnie, książka zostanie sprzedana i nie odzyskasz jej przez najbliższe lata.
Teraz już tylko jedna redakcja i bój stoczony o każdą kropkę, każdy akapicik, okładka (na którą masz wpływ lub nie) i... następne Wielkie Czekanie. Na WYDANIE TWOJEJ KSIĄŻKI. Na Twoją ukochaną, wymarzoną "córeczkę", którą wypuszczasz w świat. Świat wspaniałych Czytelników, ale i... pozostańmy przy wspaniałych Czytelnikach - tylko takich Ci w ten przedświąteczny wieczór życzę.